"Śmierć i zmartwychwstanie świata" w reż. Eweliny Marciniak w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Ostatnie, smutne premiery za dyrekcji Mikołaja Grabowskiego w "Starym" są wymownym argumentem za tym, że zmiana w tym teatrze była koniecznością. "Śmierć i zmartwychwstanie świata" Nis-Momme Stockmanna w reżyserii Eweliny Marciniak to przykład reżyserskiej pychy połączonej z bezmyślnością. Po pięciu minutach wiadomo już wszystko o bohaterach, trzeba będzie jednak przetrwać kolejnych osiemdziesiąt minut teatralnych tortur. To wyzwanie, ponieważ "Śmierć i zmartwychwstanie świata" jest rodzajem teatralnego oszołomstwa, które nawet u najlepiej nastawionych widzów wywołuje bunt i zniechęcenie. Roman Gancarczyk gra bezimiennego mężczyznę. Przychodzi z walizką, właśnie odszedł z domu. To człowiek przegrany, dosłownie i w przenośni. W spektaklu "Bezimienny" nie wzbudza jednak ani żalu, ani politowania, ponieważ energiczna reżyserka gwałcąc nie najlepszy tekst Stockmanna, wpisujący się w nieco zwietrzały nurt niemieckiego dramatu przyglądając