Zagrany w Teatrze Szekspirowskim koreański spektakl "Cho-Hon" w swojej ojczyźnie doczekał się legendy i wywarł wpływ na współczesną sztukę Korei Południowej. Obrzędowy, zanurzony w rytuałach proces przygotowania zmarłej do "ostatniej drogi" jest prawdziwym hołdem wobec koreańskich kobiet - ofiar japońskiej armii w czasie II wojny światowej - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.
Asceza połączona z misteryjną wręcz kontemplacją towarzyszy bohaterom "Cho-Hon" (w polskim tłumaczeniu "Przyzywania duchów zmarłych") właściwie od początku. W pierwszej scenie oglądamy Koreankę na tle dziesiątek zdjęć starszych kobiet. Możemy się domyślać, że to prawdziwe ocalałe z wojny "pocieszycielki", kobiety, którym poświęcono spektakl "Cho-Hon". Tym mianem nazywano kobiety, które zmuszano w czasie II wojny światowej do prostytucji na rzecz japońskiej armii. Szacuje się, że w wojskowych japońskich burdelach wykorzystano seksualnie w czasie wojny ponad 200 tysięcy kobiet. Ich los i uznanie ich jako ofiar wojny przez lata był kością niezgody pomiędzy Koreą Południową, a bagatelizującymi sprawę i podważającymi istnienie takich praktyk rządami Japonii. W latach 90-tych "pocieszycielki" stały się w Korei symbolem ucisku i agresji wobec narodu koreańskiego ze strony Japończyków (Korea do końca II wojny światowej przez niemal pół wi