Niedawno, niedawno temu był sobie nów. Zaraz po drugim "Mesjaszu" na WST - pisze w felietonie dla e-teatru Małgorzata Sikorska-Miszczuk.
Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy byli, którym się podobało, którym się nie podobało, którym to zrobiło coś z ciarami na plecach i którym to nic nie zrobiło z ciarami na plecach. Ale i tak wszyscy jesteśmy Mesjaszami. Ale do nowiu. W nów się marzy. Postanowiłam zamarzyć o zamarzeniu o niezwykłej podróży. Takiej podróży bez żadnych ograniczeń, podróży nieprawdopodobnej, lecz możliwej, podróży wszystkich podróży. Nic, tylko marzyć. Skupiłam się w sobie, spięłam i puff. Jest. Do Powsina na rowerze. I to jest marzenie, które wymarzyła wyobraźnia, która wymarzyła człowieka-wiewiórkę, szachidów na Kujawach i cudowne właściwości proszku z muru berlińskiego? Gdzie jest ten szał, to podniecenie, ten bezkres? Gdzie szaleństwo imaginacji, histeria obrazów? Gdzie granice, góry, doły, celnicy, zaginione miasta, zaginiona Atlantyda, zaginiona Czechosłowacja? Gdzie jest ten cel wymarzony, romantyczny, niedościgniony, upragniony? Gd