"Utarczki" w reż. Doroty Ignatjew w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazcie Wyborczej - Katowice.
Staruszce została godzina życia, ale w spektaklu "Utarczki" umiera zupełnie ktoś inny. Po jego obejrzeniu w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej naprawdę chciało mi się płakać. Płakać nad ciałem z odleżynami, nad gryzionym łapczywie pomidorem, nad cicho i w pośpiechu wypowiedzianym zdaniem "to ja jestem kobiecym bublem". "Utarczki" to świetny kawałek teatru, choć bez prowokacji, bez inscenizacyjnego odkrycia i bez artystycznego eksperymentu. W łóżku leży umierająca matka. Od jakiegoś czasu już nie widzi, nie słyszy i nie porusza się o własnych siłach. To jej ostatnie godziny. Od lat opiekuje się nią córka Jane. Druga - Rita - przyjeżdża do domu dopiero na wieść, że chora wkrótce umrze. Siostry spotykają się na godzinę przed odejściem ich matki. Cathrin Hayes napisała tekst o umieraniu bez skrupułów, nie stroniąc od fizjologii śmierci. I choć fabuła krąży wokół schorowanej staruszki, to w spektaklu Ignatjew umiera ktoś zu