Jesteśmy w Teatrze 7.15 i wreszcie znów śmiejemy się wielkim, zaraźliwym śmiechem. Sztuka jest dobrze zagrana, to prawda, ale nie pierwsza to dobrze zagrana sztuka na tej scenie, dobrze wyreżyserowana, też prawda, ale i z reżyserią bywało przecież w przeszłości nie najgorzej... Rzecz więc w tym po prostu, że jest to TA sztuka, na którą żeśmy tak długo czekali: zabawna, ale nie bzdurna, współczesna, ale nie szukająca obiektu satyrycznego ataku na zupełnym marginesie życia.
Sztuka "Znamy cię tylko z widzenia" pióra radzieckich autorów ARKADIUSZA ARKANOWA i GRZEGORZA GORINA bierze na cel coś, na co okropnie wybrzydzamy, ale bez czego dzisiaj nie potrafimy się już obejść: telewizję! Prześmiewanie się z telewizji jest współcześnie tak powszechne, jak ongiś powszechne było prześmiewanie się z teściowej, nadto każdy facet, który kupił na raty telewizor i co miesiąc pędzi opłacić abonament, automatycznie niejako uważa się za znawcę przedmiotu, stąd amatorskich krytyków telewizji mamy - z poprawką na rozrost ludności - przynajmniej tylu, ilu lekarzy bywało za czasów Stańczyka... Jakże się więc w tej sytuacji dziwić, że między widownią a sceną błyskawicznie nawiązuje się nić serdecznego porozumienia: aktorzy traktują rzecz z pasją, bo przecież w telewizji grywali (jeżeli nie - pasja jest oczywiście proporcjonalnie większa), reżyser sam się na piersi matki-telewizji wykarmił, no a widownia, rzecz wiadoma, ni