Niezręczna jest sytuacja recenzenta, który pośród wybuchów ogólnego śmiechu sam bawi się miernie. "Czarna komedia" wywołuje reakcję rzadko w naszym teatrze spotykaną: widownia spontanicznie i prawdziwie się bawi. Czy może być większy komplement dla utworu, który stawia sobie ten właśnie cel? Ów zdrowy śmiech, towarzyszący zagranicznym i polskim przedstawieniom sztuki Shaffera, nadaje wszelkim narzekaniom mniej rozbawionych posmak malkontenctwa. A przecież jest to naprawdę komedia dość wątła. Nie idzie rzecz jasna o jej ambicje: dość mamy na co dzień "głębi" i morałów. Skrupuły krytyka starającego się po powrocie do domu znaleźć usprawiedliwienie dla swej bezinteresownej radości w stwierdzeniu, że "można tę farsę odczytywać rozmaicie - jako krytykę współczesnego społeczeństwa Anglii, jako konfrontację różnych postaw moralnych i obyczajowych, jako sztukę demaskatorską itp. są w ogóle mym zdaniem pozbawione sensu.
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 10