"Cavalleria rusticana" (Rycerskość wieśniacza)" w reż. Leszka Mądzika i "Pagliacci (Pajace)" w reż. Krzysztofa Ciecheńskiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Stanisław Bukowski w Gazecie Polskiej codziennie.
Od początku swojego istnienia, a więc od czasów florenckich XVI w., opera starała się pogodzić dwa całkowicie odmienne światy - dramatu i muzyki. Ponieważ każdy kompromis wymaga ustępstw, również w tym wypadku wszystko zależy od tego, czy każda ze stron przestrzega status quo. Jak jednak wiemy, obserwując różne dziedziny życia, w dłuższej perspektywie idealna równowaga jest niemożliwa do utrzymania. Tylko idealistom, jakimi byli twórcy Cameraty florenckiej, wydawało się, że można połączyć ogień z wodą na równoprawnych zasadach. Opera prawie od samego początku polegała na przydługich i nudnych recytatywach. Trzeba było zatem coś zmienić, aby nie doprowadzić do śmierci nowego gatunku już u jego zarania. Zdał sobie z tego sprawę Claudio Monteverdi, ograniczając rolę słowa na rzecz muzyki. W ten sposób opera stała się widowiskiem przede wszystkim muzycznym. Miłość, intryga i śmierć I tak było przez wieki aż do naszych czasów. Jed