EN

10.03.1988 Wersja do druku

Śmiechu warte

Warszawskie teatry coraz częściej decydują się na przed­stawianie fars. Po "Pani Pre­zesowej" Hennequina i Vebera w "Syrenie", tym razem Teatr Dramatyczny postanowił zaprezentować "Motel" współczesne­go dramaturga irlandzkiego Hugha Leonarda. Jeżeli nie mogłabym powie­dzieć, że "Motel" jest o niczym, to powiedziałabym,, że jest o zdradzie i nowobogactwie. Co to znaczy dobra farsa? Przede wszystkim śmieszna i trafnie skomponowana w sensie struktury. Mechanizm nieporo­zumień będący siłą napędową każdej farsy powinien być na tyle zaskakujący, żeby widzowie nie domyślili się zakończenia już w pierwszym akcie. "Motel" doskonale spełnia pierwszy warunek - śmieszy. Jest tak głupi, że aż śmieszny, bo nie należy mylić farsy z komedią. To całkiem inne ga­tunki. Farsa wcale nie musi być mądra. Ona nawet może być głupia, byle tylko była śmieszna. Natomiast brakuje sztuce zawiłej intrygi trzymającej w napięciu i prowadzącej do niespodziewane

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Ludowy nr 59

Autor:

Dorota Krzyżewska

Data:

10.03.1988

Realizacje repertuarowe