Potoczne powiedzenie "śmiechu warte" ma zabarwienie pejoratywne i sugeruje, że coś nadaje się do wykpienia. Jednak tym rasem prosiłbym o dosłowne odczytanie tego tytułu, bowiem niżej będzie o trzech realizacjach teatralnych, których celem było wywołanie śmiechu na widowni...
TOMASZEWSKI BAWI! Zdziwienie i zarazem ciekawość wywołała wiadomość o tym, że Henryk Tomaszewski wyreżyserował w Jeleniej Górze rzadko graną w Polsce komedią George'a Bernarda Shawa "Androkles i lew" dodając do niej prolog pantomimiczny "Wdowa z Efezu" według Petroniusza. Ta skondensowana powiastka o ludzkiej przewrotności zaserwowana przez dyrektora Wrocławskiego Teatru Pantomimy przed pierwszą sceną sztuki Shawa przygotowała nas do tego co miało nastąpić. Podobno autor "Pigmaliona" napisał "Androklesa i lwa", by pokazać niejakiemu Barriemu, autorowi słynnego "Piotrusia Pana", jak się powinno pisać sztuki dla dzieci. U Shawa w pozornie baśniowej oprawie toczy się pozorna walka idei. Pretekstem do sporów jest konflikt dwóch systemów religijnych. Bohaterowie sztuki poniewierani przez Rzymian, wystawiani na ciężkie próby, odrzucają nawet w obliczu śmierci oddanie czci pogańskim bogom i tak w finale godzą się na kompromis. Cała anegdota opowi