Wbrew rozmaitym rzekomym awangardystom od siedmiu boleści tudzież na przekór poniektórym naszym grafomanom kręcącym nosem na coś co jest dobrym i prawdziwym teatrem, "stary" Aleksander Fredro jest ciągle młody i ciągle a niezmiennie od tylu lat bardzo podoba się widzom. I to bez względu na wiek. Od lat pięciu, do dziewięćdziesięciu - jak by można powiedzieć. Ponownym zaś powyższego stwierdzenia dowodem (a wielokrotnie przedtem sprawdzonym) jest spektakl "Ślubów panieńskich" wystawionych ostatnio na scenie Teatru Nowego w Zabrzu. Już teraz liczą one tam sobie kilkadziesiąt przedstawień, a całkowicie uzasadnione prognozy przewidują, że tych pokazów owego "magnetyzmu serca" będzie co najmniej setka, o ile nie więcej. Oczywiście działa tu przede wszystkim sama sztuka, czyli jej jakże miły wdzięk, uroda, humor i wcale nie banalne studium charakterologiczne, nie mówiąc już o wspaniałym popisie znakomitej pols
Tytuł oryginalny
Śluby panieńskie
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni Nr 276