"Ożenek" w reż. Macieja Sobocińskiego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Magda Huzarska w Gazecie Krakowskiej.
Pusta sceniczna przestrzeń z metalową ścianą, którą można skojarzyć z wielkomiejskimi zabudowaniami. Świecący jaskrawo neon i knajpa, do której trafia się gdzieś nad ranem. Wszystko spowite duszną atmosferą, w której może za chwilę rozniesie się zapach jointa, a już teraz kuszą szklanki pełne alkoholu. Tak wygląda sceneria "Ożenku" Gogola, wyreżyserowanego przez Macieja Sobocińskiego. Może się wydawać, że twórcy po raz kolejny postanowili uwspółcześnić wielokrotnie powtarzany na scenie tekst, stosując banalne chwyty, polegające na przebraniu aktorów w dzisiejsze kostiumy, stworzeniu na scenie przestrzeni, którą można spotkać tu i teraz, przycięciu tekstu tak, żeby nie raził dosłownością. Jednak szybko można się zorientować, że Maciej Sobociński za pomocą Gogola ma do załatwienia kilka ważnych spraw, których nie przekazałby nam, zostając przy tradycyjnym wystawieniu komedii. Przede wszystkim opowiada o nas samych, o tym �