Bohater leży i marzy. Zajmują go te czynności tak bardzo, że o żadnej realizacji marzenia nie może być mowy: nie ma motywacji i nie starcza mu energii. Bohaterka stawia pasjansa czy inną kabałę, a potem leży i marzy. Może coś by i z tego leżenia i marzenia wyniknęło, ale bohaterka nie jest przygotowana do tego, by wziąć sprawy w swoje ręce, wykazać nieco aktywności i marzenie ziścić.
Rzecz dzieje się w połowie XIX wieku, ale aktorzy ubrani są w kostiumy lekko ponadczasowe, z elementami stroju całkowicie współczesnego, co świadczy zapewne o próbie odszukania w komedii Mikołaja Gogola rysu aktualności. Można by podejrzewać, że reżyser Marek Fiedor może kojarzyć sobie rosyjskich "zbędnych ludzi" z czasów carskich z dzisiejszymi bezrobotnymi, czy raczej z tymi, którzy w dzisiejszej rzeczywistości nie potrafią znaleźć swojego miejsca. Ale mogą to być podejrzenia całkowicie bezzasadne. W "Ożenku" Gogola na małej scenie Teatru Horzycy w Toruniu żyje i kwitnie teatr, jakby atmosfera dziwnych i niewytłumaczalnych zdarzeń scenicznych miała pobudzić bohaterów do działania. Cokolwiek miałoby to znaczyć, jest pomysłem trafnym i ładnym teatralnie, no i zabawnym, co w komedii nie jest bez znaczenia. Pomysłowo rozwiązana została kwestia przestrzeni scenicznej, która, za sprawą manipulacji ścianami, rozrasta się w oczach. Mała pocze