EN

5.10.1983 Wersja do druku

Ślub na Mokotowskiej

Przy zapełnionej po brzegi sali, w nastroju świątecznego ożywienia publiczności celebruje się tu Gombrowicza. Tym razem gombrowiczowskie dutknięcie znajduje natychmiastowy rezonans u widzów: ten "Ślub" się na ogół podoba, chociaż reżyser, Krzysztof Zaleski, zrobił co mógł, by zaprezentować Gombrowicza bardzo "swojego", mocno wystylizowanego. Śnimy więc, razem z bohaterem, nie tyle sen o ojczyźnie i przeszłości familijnej, co potworny majak o chorobie władzy, która zaczyna się najniewinniej w świecie i nie wiadomo kiedy przestaje już być kontrolowanym "zespołem objawów" pozostając wyłącznie ślepym automatyzmem działań podejmowanych w imię jej nieustannego zagrożenia. Ten "Ślub" jest nie tyle o kompleksach polskich, co o obsesjach człowieka uwikłanego w przeszłość, obciążonego niewyraźną teraźniejszością i bez perspektyw na przyszłość. Rzecz nie dzieje się, jak u Gombrowicza, w hangarze lotniczym jakiegoś obozu jakiegoś frontu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Tu i teraz

Autor:

Teresa Krzemień

Data:

05.10.1983

Realizacje repertuarowe