Jak to się dzieje, że kilkustronicowy tekst reportera rusza z posad bryłę urzędniczego nieróbstwa i obywatelskiej obojętności, a dekady obracania w teatrze tematu pedofili, przemocy wobec dzieci, idiotyzmów systemu edukacji nie przyniosły dotąd większych efektów? - pyta w felietonie dla e-teatru Joanna Derkaczew.
Nie minął nawet tydzień od publikacji reportażu Mariusza Szczygła w "Dużym Formacie", a przez polskie media przetoczyła się już wizja linczu, zmian w prawie, upadku mediów, reformy szkolnictwa i sądownictwa. Tekst "Śliczny i posłuszny" (o kobiecie, która przed laty zakatowała pasierba, a dziś pełni ważne funkcje w oświacie) pisany z największą delikatnością i przebiegłością wywracał wnętrzności. Prowokował do działania. Spowodował to, o czym marzy każdy artysta teatralny, sięgający po drażliwy społecznie temat. Kto żyw rzucał się tropić potwora, żądać reakcji od kolejnych ministerstw, pisać listy z pogróżkami lub sugestiami do autora, ministrów, dyrekcji szkoły. Tekst zadziałał, utworzył wokół siebie publiczność-wspólnotę ludzi oburzonych i przeżywających podobne emocje. Można powiedzieć, że spektakle Strzępki i Demirskiego także bolą, że zbiorowe sesje psychologiczne Mai Kleczewskiej to także mentalna rzeźnia, ż