Gdyby mnie ktoś zapytał, co jest obecnie największym wydarzeniem teatralnym Warszawy, odpowiedziałbym bez wahania: "Don Carlos" Schillera w Teatrze Ateneum, a w nim wielka kreacja Aleksandry Śląskiej w roli Elżbiety de Valois. Piszą o tym z tym większą satysfakcją, że od dawna już nie oglądaliśmy znakomitej artystki w roli tak bardzo odpowiadającej jej predyspozycjom, jej urodzie i jej mistrzostwu w sposobie podawania wiersza. Nawiasem mówiąc, dramat grany jest w nowym, bardzo pięknym przekładzie Zbigniewa Krawczykowskiego, o wiele bliższym schillerowskim nierymowanym jambom niż ostatni, jakim dysponowaliśmy, przekład Iłłakowiczówny. Śląska rozpoczyna sztukę, nerwowo biegając po scenie, i to rozbieganie początkowo nieco dezorientuje widza, zanim nie pojmie - co zresztą następuje niemal natychmiast - w juką harmonią, układają się owe na pozór tylko nieopanowane, a w rzeczywistości najkonsekwentniej obliczone ruchy artystki z wypowiadanym tekstem.
Tytuł oryginalny
Śląska i Amerykanie
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski Nr 49