Zgryźliwi tetrycy powiadają, że polski teatr umiera. A może to tylko polska krytyka jest w stanie agonalnym? Intensywnej terapii z pewnością wymaga krytyka teatralna na Śląsku. Większość objawów chorobowych można zaobserwować na podstawie właśnie wręczonych nagród marszałka województwa śląskiego - Złotych Masek - przyznawanych środowisku artystów przez środowisko dziennikarzy. A raczej przyjaciołom przez przyjaciół. Pisze Igor Chmielewicz.
Zgryźliwi tetrycy powiadają, że polski teatr umiera. A może to tylko polska krytyka jest w stanie agonalnym? Intensywnej terapii z pewnością wymaga krytyka teatralna na Śląsku. Większość objawów chorobowych można zaobserwować na podstawie właśnie wręczonych nagród marszałka województwa śląskiego - Złotych Masek - przyznawanych środowisku artystów przez środowisko dziennikarzy. A raczej przyjaciołom przez przyjaciół. Bo to, co najbardziej uderza w śląskiej krytyce, to towarzystwo wzajemnej adoracji na linii artyści - krytycy. Dawno już odeszli w niepamięć krytycy obserwujący i komentujący życie teatralne regionu, patrzący artystom na ręce, oceniający ich pracę. Pozostali tylko przyjaciele teatrów, utwierdzający artystów w ich i tak niezachwianym przeświadczeniu o własnej wielkości i wyjątkowości. Dwunastoosobowe grono dziennikarzy prasowych, radiowych i telewizyjnych zbiera się co roku, by przyjrzeć się spektaklom roku minionego i na