EN

6.11.2015 Wersja do druku

Śląsk mój w teatrze widzę ogromny

Ostatnimi czasy Śląsk, ze swoją przeszłością, teraźniejszością i przyszłością stał się modny. A może trzeba zapisać "modny" szczególnie przed wyborami. Jeszcze niedawno o tej krainie zapomnianej przez wieki i lata pisali konsekwentnie Kazimierz Kutz i Michał Smolorz. Dziś wystarczy spojrzeć na plakaty wyborcze, aby na każdym znaleźć słowo "Śląsk" w różnych konfiguracjach i odmianach stylistycznych. Ale dużo wcześniej, niż politycy, po historię tej krainy i ludzi tutaj żyjących sięgnęli artyści - pisze Marek Mierzwiak w Śląsku.

Dwa słowa zatem o dwóch spektaklach, które nie tyle wstrząsnęły teatrem, ile pokazały jak barwna, a jednocześnie jak tragiczna jest to ziemia. Kiedy w 2004 roku szedłem na premierę "Cholonka" [na zdjęciu] do teatru Korez myślałem, jak na tak małej scenie uda się pomieścić to wszystko co Janoch zawarł w swojej książce. Tyle wątków, obrazów, przeżyć. Po spektaklu i ja, i widzowie, byliśmy wniebowzięci i oczarowani. Przedstawienie Mirosława Neinerta i Roberta Talarczyka (obaj reżyserowali ten spektakl) było jak porażenie piorunem. Zobaczyliśmy na tej maleńkiej scenie "Śląsk piękny, Śląsk przeklęty", a co ważniejsze, zobaczyliśmy ludzi z krwi i kości. Ich tragedie, rozterki i szczęścia małe, i duże. To było przedstawienie, na które czekaliśmy od lat. Nie mdłe pokazywanie losów Ślązaków, schematyczne i jednowymiarowe, ale ujrzeliśmy te pogmatwane losy ludzkie w całej złożoności. Najbarwniejszą postacią jest Świętkowa, świetnie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Śląsk mój w teatrze widzę ogromny

Źródło:

Materiał nadesłany

Śląsk nr 10

Autor:

Marek Mierzwiak

Data:

06.11.2015