Tarnowski Teatr Im. Ludwika Solskiego zaprezentował warszawskiej publiczności "Ścisły nadzór" Jeana Geneta w reżyserii Waldemara Matuszewskiego. Naga cegła murów Starej Prochowni idealnie komponowała się z surowym wyposażeniem więziennej celi (scenografia Małgorzaty Treutler), w której rozgrywał się dramat wyobcowania i dezintegracji emocjonalnej trzech więźniów: Zielonego Oka, Norysia i Jula. "Człowieka", "cwela" i "frajera" w myśl określeń zaczerpniętych z więziennej kminy. Role te wszakże nie były w dramacie nikomu ściśle przypisane i w miarę rozwoju akcji, jak to u Geneta, przechodzą z postaci na postać. Ułudę sceniczną celowo burzy także reżyserski zamysł: aktorzy "zapominają" tekstu roli, na widowni zapala się światło. Wyjęty spod koca pryczy egzemplarz sztuki wędruje z rąk do rąk. Aktorzy odczytują swoje kwestie. Żargon więzienny (tłumacz Jerzy Adamski wprowadził elementy grypsery, choć sam autor pis
Tytuł oryginalny
Ścisły pozór
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 43