"Godzina, w której nie wiedzieliśmy nic o sobie nawzajem" w reż. Jerzego Zonia na XIX Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Ulicznych w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
O 21 dachy stają się ciemnością, wchodzą w czerń nieba bez końca. Muszą. Blask cytrynowych latarń jest zbyt miękki, aby zatrzymać to, co musi się zdarzyć. Noc musi się powtórzyć po dniu, który musi się powtórzyć po nocy. Czarne, białe, czarne, białe... Od zawsze ten sam rytm. Nic banalniejszego na świecie. Od zawsze o 21 masy czarnej ciszy nad zgubionymi dachami pochylają się nisko, bardzo nisko, tak nisko, że trykają nosem skulone karki ludzi idących skądś dokądś. O 21 od zawsze tak malejemy na naszych śmiesznych ścieżkach - a w niedzielę o 21.15 Jerzy Zoń zapalił nad płytą Rynku Głównego białe reflektory, nutami rozsadził szepty piwogródków, puścił w ruch mrowie najbanalniejszych indywiduów codzienności i korowodowi temu, co zdawał się nie mieć ogona, przez godzinę kazał na planie wielkiego okręgu kolebać się biednie - skądś dokądś. Biednie i w milczeniu doskonałym. Na zakończenie XIX Międzynarodowego Festiwalu Teat