Powoli zaczynają ruszać warszawskie teatry. Jako jedne z pierwszych wznowiły działalność Powszechny, Syrena i Teatr Studio. Tu właśnie, na małej scenie Studia, obejrzałam "Peer Gynta" Henryka Ibsena w reżyserii amerykańskiego reżysera Davida {#os#43828}Schweizera{/#}. Bardzo to oryginalny, wręcz piękny spektakl, odchodzący w śmiały sposób od utartej tradycji wystawiania dramatów Ibsenowskich. Należy zauważyć zresztą, że "Peer Gynt" nie jest dramatem w potocznym znaczeniu tego słowa. To raczej poemat dramatyczny, ujęta w sugestywne obrazy poetycka przypowieść o ludzkim losie oparta na ludowej legendzie norweskiej. Na poły fantastyczne dzieje młodego myśliwego z gór, żyjącego marzeniami Peera, zapłodniły wyobraźnię przyszłego twórcy "Nory" i "Upiorów". Autora, którego nazwisko zrośnie się raczej ze sztuką mieszczańskiego realizmu w historii światowego dramatu. "Peer Gynt" to wprawdzie pierwszy utwór, który przyniósł
Tytuł oryginalny
Łzy nie wypłakane
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Zbrojna