W małej wiosce w Malawi prowadziłam warsztaty dla nauczycieli. Pokazywałam im ćwiczenia, które służą przełamywaniu kompleksów, poprawiają pamięć, uczą tolerancji. Pomogą im w pracy z uczniami, gdy już stanie szkoła budowana rękami polskich wolontariuszy. Doświadczyłam tu jasnej jak słońce serdeczności, wdzięczności i wrażliwości. Dotknęłam serca Afryki - pisze Dorota Segda w Zwierciadle.
Nigdy nie wiadomo, czy chwila, która właśnie trwa, nie zaprowadzi nas w światy nieznane. Mam jednak pewność, że otwarcie się na spotkanego człowieka i ciekawość, co z tego spotkania wyniknie, mogą nowe światy stwarzać. Telefon od Jadzi Z Jadzią Karlak i jej afrykańskimi kolegami z Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego "Młodzi światu" po raz pierwszy spotkałam się w styczniu zeszłego roku w bufecie krakowskiej szkoły teatralnej. Bartek, mój student, zapewnił, że ich nie zjem (w Afryce dzieci czasem boją się Azungu - białych ludzi...). Pytanie: Czy nie wsparłabym ich akcji "Adopcja miłości" - pomocy dla najbiedniejszych dzieci świata? - Jasne, że tak! Zaczęłam brać udział we wspólnych akcjach i pomału stawałam się wolontariuszką. Nagły impuls, żeby pojechać do Afryki, ale nie na wycieczkę, tylko do pomocy, i telefon od Jadzi w lipcu: - Wygraliśmy grant z polsko-kanadyjskiej organizacji! Będziemy budować szkolę w Malawi, w wiosce Nkh