Eugene lonesco, francuski dramaturg rumuńskiego pochodzenia, największe triumfy święcił w latach 60. XX wieku. Wybitny przedstawiciel teatru absurdu, łamał konwencje i dramaturgiczne tabu, odżegnując się od fabuły, wyrazistych postaci i psychologicznego ich prawdopodobieństwa. Potem nieco zapomniany, od kilku sezonów nieoczekiwanie wraca na europejskie sceny. W świecie nieustannego szumu medialnego i coraz większego rozdźwięku między formą a treścią wypowiadanych słów, jego "Łysa śpiewaczka" (premiera w 1950 r.) wydaje się sztuką nieomal współczesną. Ten dramat, na scenie Teatru Zagłębia w Sosnowcu zrealizował, nie bez współczesnych asocjacji, Grzegorz Kempinsky, w scenografii Barbary Wołosiuk. Przedstawienie, w którym tytułowa bohaterka w ogóle nie pojawia się na scenie, rozpięte zostało pomiędzy groteską a dramatem codziennego życia. Przesuwające się przed publicznością postacie wygłaszają puste frazesy, do których same nie przyw
Tytuł oryginalny
Łysa śpiewaczka wraca
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Dziennik Zachodni Nr 254