To zdumiewające, jak programowo nieteatralne dramaty Eugene'a Ioneski pasują do współczesnych czasów. Pół wieku temu wywróciły sceniczne tradycje, dziś wydają się idealnie korespondować z chaosem rzeczywistości. Nowa premiera Teatru Zagłębia w Sosnowcu jest tego doskonałym przykładem. I choć reżyser Grzegorz Kempinsky to i owo do tekstu dopisał, nie zmienił przecież wymowy "Łysej śpiewaczki". To wciąż opowieść o tym, że możemy do siebie mówić godzinami i ani przez minutę siebie nie słuchać. I o tym, że próżna gadanina, byle przybrana w kwieciste frazy, potrafi sprawiać wrażenie zaangażowanej dyskusji ideologicznej. Konstrukcja spektaklu opiera się na... ramówce telewizyjnej. Ze sceny słychać dżingle audycji informacyjnych i seriali, a pomiędzy bohaterami krąży Kierownik Planu. Ionesco, choć jego sztuka ma gorzki smak, napisał groteskę. Kempinsky tę groteskę wyolbrzymił, bezlitośnie obnażając pustosłowie telewizyjnych debat,
Tytuł oryginalny
Łysa śpiewaczka przed kamerą
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Dziennik Zachodni nr 256