A Fredrowska "Zemsta" reżyserowana przez Kazimierza Dejmka? Ma prawie wszystko na swoim miejscu (z wyjątkiem finału). Prostą, lecz atrakcyjną (zwłaszcza w I odsłonie), funkcjonalną scenografię Jana Polewki i znakomitych aktorów, z tym wszystkim jednak wydaje się jak gdyby podana zbyt serio, za bardzo namaszczona i... niepotrzebnie zaktualizowana, a co najważniejsze - bynajmniej nie skrzy się melodią Fredrowskiego wiersza, tak przecież w "Zemście" cudowną, że chciałoby się ją śpiewać. Właściwie dopiero ostatnia odsłona - szczególnie scena pisania listu - dostarcza pełnej satysfakcji i uskrzydla (trochę późno) cały spektakl. Ale zaraz potem - dziwny finał; rozegrany już poza właściwą akcją, odczytany po prostu przez Dyndalskiego (wraz z autorskimi didaskaliami) z egzemplarza "Zemsty". Dlaczego? Że niby jeszcze do zgody narodowej nie doszło, więc nie ma co fetować jej na scenie? To już może i tutaj trzeba było raczej odczekać z
Tytuł oryginalny
Łomnicki - Papkin przyciężki, ale inteligentny (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 1990