W nadchodzącym tygodniu czekają nas dwie premiery najnowszych dramatów, kilkanaście dni później kolejna. Chce się zawołać: nareszcie. Bo gdy w reprezentatywnych dla polskiego teatru ośrodkach afisze pełne były współczesnej polskiej dramaturgii, w Łodzi albo nalewano z "Rozbitych dzbanów", albo wystawiano irlandzkie dramaciki z metką "Made in China" - pisze Michał Lenarciński w Dzieninku Łódzkim.
Z drugiej strony, oddając się lekturze polskich sztuk współczesnych, można starać się zrozumieć dyrektorów, którzy z obawami myślą o ich wystawianiu. Bo choć autorzy mnożą się jak w wylęgarni i tekstów nie brakuje, zupełnie inną sprawą jest ich jakość. Teatr im. Jaracza sięga po "Szwaczki" [na zdjęciu] Pawła Sali. Dramat, którego realistyczna akcja (z elementami metafizyki) toczy się w szwalni, przez jednych jest akceptowany, inni nazywają rzecz grafomanią wypełnioną intelektualną pustką. - To dobry i ważny współczesny tekst - mówi Waldemar Zawodziński, dyrektor artystyczny Teatru im. Jaracza w Łodzi. - Z jednej strony pokazuje sytuację psychologiczno-społeczną, z drugiej tworzy metaforę. Wystawienie "Szwaczek" w Łodzi Zawodziński rozpatruje w kategoriach powinności. - W Łodzi jest wielkie bezrobocie, bieda, coraz trudniej żyć, wokół znikome perspektywy: to miasto zdewastowane, w którym ludzie żyją z przyzwyczajenia. Może