Możliwe, że rok 2006 nie był najlepszym rokiem dla rozwoju teatru poszukującego w Polsce. Po zakończeniu najstarszego festiwalu teatrów alternatywnych, sądzę, iż niewiele powstało w nim rzeczy, jakie wywoływałyby gorące dyskusje - po Łódzkich Spotkań Teatralnych 2006 pisze Łukasz Pięta z Nowej Siły Krytycznej.
Po zakończeniu Łódzkich Spotkań Teatralnych doszedłem do wniosku, że niesamowicie uspokoił się ten festiwal. Nie było gorących dyskusji, jakby nikt z widzów nie miał nic do powiedzenia na temat spektakli (jedynym wyjątkiem była dyskusja po spektaklu "Gra w ułoma" Teatru Klasy B). Zupełnie tak, jakby najnowszy teatr alternatywny poruszał mało ważne tematy i nie był w stanie ani zachwycić, ani zdenerwować i co za tym idzie, prowokować do konstruktywnych rozmów. Obojętność widzów była zatrważająca. Może to kiepski rok dla teatru poszukującego, w którym nie powstało nic ciekawego, a może po prostu kwestia bardziej prozaiczna, czyli możliwości finansowe organizatorów festiwalu. Co tu dużo kryć, w tym roku na ŁST zabrakło magicznej atmosfery i klimatu, do jakiego ta impreza nas przyzwyczaiła przez lata. Wszyscy oglądali spektakle, chwilę rozmawiali i rozchodzili się jakby nigdy nic do domów. Tym sposobem trzy dni festiwalu przeszły bez wię