Znakomity nasz dyrygent Antoni Wicherek dawno już dał się poznać jako wybitny specjalista od muzyki Ryszarda Wagnera.
Już przed dwudziestu laty, gdy był dyrektorem Teatru Wielkiego z powodzeniem przygotował w Warszawie "Tannhausęra", a operowi bywalcy mają jeszcze w świeżej pamięci wspaniale przezeń prowadzone, także na warszawskiej scenie, najtrudniejsze bodaj z arcydzieł niemieckiego mistrza, tj. "Parsifala"? Nic dziwnego, że na zakończenie kolejnego sezonu w kierowanym przez siebie łódzkim Teatrze Wielkim wybrał także dzieło Wagnera, i to jedno z tych najbardziej lubianych przez miłośników opery, a mianowicie "Holendra tułacza". Poprowadził go też wspaniale, wydobywając z partytury cały dramatyzm tej mrocznej muzyki i umiejętnie eksponując charakterystyczne motywy przewodnie. No i przede wszystkim zdołał zgromadzić wyśmienity zespół solistów, jak Hanna Lisowska, która w Wagnerowskich rolach błyszczała już na scenie nowojorskiej Metropolitan Opera, a tutaj wspaniale zaśpiewała partię nieszczęśliwej Senty, jak znakomity odtwórca tytułowej roli Włodzimi