Autor tych słów, Janusz Stolarski, był szczerze zaskoczony frekwencją na swoim przedstawieniu. Ale była ona zaledwie cieniem tej, którą cieszyła się pierwsza festiwalowa propozycja - monodram Jana Peszka - pisze Monika Wasilewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Festiwal w Studyjnym znów obnażył prawdę o łódzkim widzu: boi się nowości i propozycji niekomercyjnych. - Żałuję, że ludzie chcą przychodzić tylko na to, co już dobrze znają i co mogą obejrzeć w każdej chwili - mówi Marcin Brzozowski, organizator Festiwalu. - Wiele osób dzwoni do mnie i pyta wyłącznie o "Sex, prochy i rock'n'roll" Bronisława Wrocławskiego, a o innych spektaklach nie chcą nawet słyszeć. Konserwatywni łodzianie przegapili więc okazję obejrzenia propozycji naprawdę ciekawej i rzadko granej - "Zemsty czerwonych bucików" Philipa Dimitri Galasa w wykonaniu Janusza Stolarskiego. Ten nagrodzony wieloma polskimi i zagranicznymi nagrodami monodram aktor pokazał w Łodzi po raz pierwszy, mimo że od premiery minęło już dziesięć lat. Tekst amerykańskiego pisarza opowiada historię artysty, który wypadł z trybów show biznesu i nie ma szans na powrót. Przekleństwem bohatera jest wspomnienie dzieciństwa, dręczące minioną sławą