Nie było awarii satelity, nikt nie wyłączył prądu, a okrutnego Makbeta dosięgła sprawiedliwość. Za nami pierwsza transmisja do Filharmonii Łódzkiej z Metropolitan Opera. Opinie - podzielone.
Ustawiony na estradzie Filharmonii Łódzkiej ekran o powierzchni 66 metrów kwadratowych był w sobotę jednym z 600 miejsc, w których miłośnicy opery od Portoryko do Nowej Zelandii obejrzeli w jakości High Definition i wysłuchali w systemie Dobly Stereo Surround "Makbeta" transmitowanego z Nowego Jorku. Wiadomość, że łódzka instytucja nawiązała współpracę z najważniejszą operą Ameryki w ramach projektu "Live in HD", rozeszła się wśród polskich melomanów, wzbudzając przeważnie entuzjazm. W końcu nadarza się okazja do obejrzenia opery z najwyższej półki bez konieczności opuszczania kraju i wizji rychłego bankructwa. Pierwszą z sześciu w tym sezonie transmisji za ważne wydarzenie uznały także lokalne władze, a przecież rzadko które wydarzenie kulturalne skłania do przybycia komplet najważniejszych polityków regionu. W foyer mijali się prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki, wojewoda łódzka Jolanta Chełmińska, marszałek województwa Włodzi