To, czego nie widać z widowni festiwalu solistów lalkarzy w łódzkim Teatrze Lalek Arlekin, to ciągły ruch ekip technicznych. Dziennie w teatrze grane są cztery do pięciu spektakli na dwóch scenach. Międzynarodowa wieża babel stwarza także humorystyczno-groteskowe sytuacje językowe.
Włoska artystka, która wczoraj wieczorem prezentowała lalkowy spektakl kabaretowy, nazywa się Laura Kibel [na zdjęciu]. - Ona już wie, co jej nazwisko oznacza w języku polskim, ale ma bardzo duże poczucie humoru - uśmiecha się Waldemar Wolanski, dyrektor Arlekina i festiwalu. - Zastanawialiśmy się nawet, czy nie nadać jej jakiegoś pseudonimu, bo pokazy mistrzowskie z takim nazwiskiem... Ale pod nim jest znana w świecie. Myślę, że swoją sztuką artystka zamknie twarz oszczercom. Podczas festiwalu ekipy techniczne pracują 24 godziny na dobę. - Czasami trzeba podnieść poziom podłogi scenicznej nawet o pół metra do góry. Samochód z podnośnikiem kursuje między siedzibą teatru a siedzibą zespołu Harnam. W sobotę było zamieszanie, bo my otwieraliśmy festiwal i oni mieli występ. Samochód ze sprzętem krążył tam i z powrotem, ale wszystko jak dotąd idzie bezbłędnie. Każdy pilnuje swojej działki. Festiwalowi goście z kraju i zagranic