Komentarz (niezbędny) do listu scenografa Grzegorza Małeckiego
Miło mieć szlachetnych adwersarzy. Cóż, snadź nie mam szczęścia. List scenografa Małeckiego, będący odpowiedzią na mój list przesłany do Gazety Wyborczej powiela wzory najgorsze. Ja, zwracając się do pani redaktor piszącej o sytuacji Teatru Nowego, zakładam, o czym piszę, jej dobrą wolę i troskę o teatr, o bohaterze całej sprawy, panu Brzozie, pisze, że jest być może wybitnym artystą, tymczasem mój adwersarz swą misję spełnia wyłącznie uderzeniami nie fair, niektórzy nazywają to flekowaniem. A zatem pisze, że "jako aktor niczym się nie wyróżniłem, może poza występowaniem na scenie pod wpływem alkoholu" . Stawia się więc scenograf Małecki w roli recenzenta z alkomatem. To, że się jego zdaniem "nie wyróżniłem" , użyte zamiast argumentów, ma wartość bezradnego okrzyku "Głupi jesteś!" w kłótni na podwórku. A to, że przedstawia mnie jako pijaka świadczy, że sięgnął po epitet najłatwiejszy do wymyślenia, mógł przecież na