W łódzkim teatrze wpadli na pomysł, jak ułatwić rodzicom kontakt ze sztuką. - Często słyszeliśmy, że ludzie, owszem, bardzo chętnie przyszliby do teatru, tylko że nie ma z kim zostawić dzieci. No to teraz nie ma już problemu - mówi Agnieszka Wasiela, opiekunka i bileterka z Teatru Nowego.
Staś (10 lat) chrupie chipsa. - Fajnie tu jest, właśnie skończyłem się bawić, siedzę sobie na poduchach i odpoczywam, a zaraz mamy robić pacynki. Jak mi rodzice zaproponowali takie wyjście do teatru, byłem trochę oporny, ale cieszę się, że dałem się przekonać. Pięcioletnia Ola podpowiada, że jak jest jedzenie i zabawa, to musi być miło. Nagle Jaś (trzylatek), szepce coś do ucha siostry i Ola alarmuje: - Proszę pani, Jaś ma drakę. Chce do mamy. Nie ma Strażaka - może być clown Agnieszka Wasiela nie traci zimnej krwi. Oczywiście, ma telefon do rodziców Jasia. Siedzą teraz na widowni i oglądają spektakl "Ziemia Obiecana". Umówili się, że nastawią telefony na wibracje i w razie "draki" przyjdą do dzieci. Ale to tylko chwilowy kryzys. - Lubisz rysować? Mam tu kredki i flamastry - kusi Wasiela. Jaś zaciekawiony szuka kolorowanki ze Strażakiem Samem. Nie ma Strażaka? Może być clown. Z resztą Jaś rysuje tylko dwie kreski i biegnie