EN

15.01.2008 Wersja do druku

Łódź. Przewlekły proces w sprawie dyrektora opery

- Doszły mnie słuchy, że według oskarżonego Filipczaka proces ten potrwa dwa-trzy lata. Nie zamierzam tak długo prowadzić tej sprawy - oznajmiła 10 stycznia sędzia Małgorzata Frąckowiak-Kalinowska. Proces ciągnie się od 2003 roku w Sądzie Rejonowym.

Głównego oskarżonego Marcina Krzyżanowskiego, byłego dyrektora Teatru Wielkiego w Łodzi, skazano m.in. na zwrot teatrowi (w ratach) 800 tys. zł. Jak się dowiedzieliśmy, wpłacił już całą kwotę. 10 stycznia miał być przesłuchany, ale nie przybył do sądu. Proces się wlecze, gdyż już trzy razy zmieniały się składy orzekające. Na ławie oskarżonych pozostał tylko Tomasz Filipczak, były szef łódzkiej telewizji. Ma postawiony zarzut, że wyprowadził z kasy opery 30 tysięcy złotych. Filipczak twierdzi, że jest niewinny i że został w tę sprawę wrobiony. Jego obrońca mówi, że Filipczak miał być parasolem ochronnym nad całą tą transakcją. Jeden z oskarżonych zeznał, że ze względu na Filipczaka - z jego kartą opozycyjną w czasach PRL i kontaktami wśród znanych polityków - sprawa będzie nie do ruszenia. Tak się nie stało.

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Filipczak miał być parasolem

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Dziennik Łódzki nr 9/11.01

Autor:

Wiesław Pierzchała

Data:

15.01.2008