Za nami pierwszy weekend festiwalu. Bez wątpienia - udany. Główni bohaterowie festiwalu to na razie... budynki: hotel Savoy, kamienica Pinkusa czy gmach NBP, które przeobraziły się w teatr, galerię i salę koncertową
O tym, że tegoroczna edycja festiwalu będzie najbardziej "łódzką" z trzech dotychczasowych, mogliśmy przekonać się już pierwszego wieczoru. Imprezę zainaugurowały w piątek wernisaże dwóch wystaw: "Dekonstrukcji utopii" w Ośrodku Propagandy Sztuki i "Frontu Wschodniego" w Atlasie Sztuki. Na otwarcie przybyli artyści cieszący się międzynarodową sławą: Zbigniew Rybczyński, zdobywca Oscara, i Gerard Jürgen Blum Kwiatkowski, założyciel Museum Modern Art w Hünfeld. Pierwszą ekspozycję przygotował Wojciech Leder, znany łódzki malarz. Drugą - Józef Robakowski, klasyk sztuki multimedialnej. Obaj zastanawiają się nad fenomenem łódzkiej awangardy, utożsamianej najmocniej z nazwiskami Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego. Skąd się wzięła? Jaki wpływ wywarła na artystów tworzących w PRL-u? I co dziś znaczy dla młodych? Odpowiedzi na ostatnie z pytań najlepiej jednak szukać w piwnicach kamienicy Mieczysława Pinkusa na rogu al. K