- Łódź ma swój charakter. Taki jedyny w swoim rodzaju. Nie próbuje kopiować różnych innych miast. Jest jaka jest, nie ma w niej nic zmyślonego - rozmowa z DELFINĄ WILKOŃSKĄ, aktorką Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi, tegoroczną absolwentką łódzkiej Szkoły Filmowej
Anna Gronczewska: Jak to się stało, że warszawianka pokochała Łódź? Delfina Wilkońska: Głównie przez to, że trafiłam do łódzkiej szkoły filmowej. Poznałam w niej cudownych ludzi. Teraz niemożliwą rzeczą jest to, bym miała złe skojarzenia z Łodzią. Dlaczego wybrała Pani studia w naszym mieście, a nie w bliższej, warszawskiej szkole teatralnej? - Zaraz po maturze zdawałam do szkół w Łodzi i Warszawie, ale się nie dostałam. Dwa lata później już chciałam zapomnieć o aktorstwie. Przyjechałam do łódzkiej szkoły, by odebrać dokumenty. Nie chciałam już zdawać. Panowała jednak tak miła atmosfera, nie było tego całego nadęcia z którym spotkałam się w Warszawie, że postanowiłam spróbować jeszcze raz. (...) Co, takiej osobie z zewnątrz jak Pani, może podobać się w naszej Łodzi? - Jest na pewno inna niż te miasta, które znam. Te knajpki, restauracje w bramach, zagospodarowanie starych przestrzeni, to jest coś, czego gdzie indz