Niewiele czasu potrzeba, żeby wykończyć bardzo dobry teatr i znakomity zespół aktorski!
Mija 5 lat od obchodów 50-lecia Teatru Nowego w Łodzi, zasłużonej sceny. Wówczas dyrektorem był Mikołaj Grabowski, a Nowy należał do czołówki polskich teatrów. I tak było do 2002 r., kiedy w grudniu, na krótko przed premierą "Hamleta", umarł Kazimierz Dejmek, twórca i trzykrotny dyrektor Nowego. Spektakl dokończono i potraktowano jako artystyczny testament. Na to, co się działo później, należałoby spuścić litościwie zasłonę milczenia. Problem w tym, że agonia trwa.
Tegoroczny jubileusz ma znakomitą oprawę - przyjadą 4 teatry z zagranicy, wznowiono "Hamleta" [na zdjęciu] i przygotowano jedną premierę - "Obronę Sokratesa" Platona. Tę ostatnią reżyseruje Grzegorz Królikiewicz, następca Dejmka na dyrektorskim stołku. Znakomity reżyser filmowy i kontrowersyjny inscenizator teatralny. I przyczyna całego zamieszania wokół Nowego. Sedno afery nawet nie w samym Królikiewiczu, ile w uporze władz samorządowych, które chciały pokazać, kto tu rządzi. Pokazały: że na pewno nie sztuka. Z dawnego zespołu nie ostał się nikt, z repertuaru strzępy, a wierni widzowie Dejmka omijają Nowy szerokim łukiem. Takie rzeczy trzeba zobaczyć na własne oczy. Ku przestrodze. I jakkolwiek może budzić niesmak umieszczenie w programie w tym samym czasie(!) premiery Królikiewicza i ostatniego spektaklu Dejmka, to jednak warto docenić odwagę wystawienia platońskiego dialogu. Mało kto zwraca uwagę, że to przecież gotowe dramaty! Może by