Franz Lehar umieścił akcję "Wesołej wdówki" w Paryżu. Teatr Muzyczny pokazał ją zatem w miejscu, które najlepiej Paryż udaje - w ogrodach pałacowych Izraela Poznańskiego.
O pokazaniu spektaklu w plenerze zdecydowały względy artystyczno-prozaiczne. Już drugi sezon w siedzibie operetki zamiast artystów działają ekipy budowlane. Trwa remont, którego finał przewidziano dopiero na sierpień 2010 r. Mimo to śpiewacy i tancerze regularnie grają. Gości ich m.in. hala Toya, Teatr V6, Łódzki Dom Kultury. Grażyna Posmykiewicz, dyrektorka naczelna teatru, odebrała nawet medal "Pro publico bono" właśnie "za prowadzenie teatru w trudnych warunkach lokalowych". I w tych trudnych warunkach postanowiła zrealizować pełno obsadową premierę. Jak się okazało, wybrana przestrzeń nie ma samych zalet. W piątek wieczorem deszcz zalał sprzęt oświetleniowy i podłogę sceny. Spektakl rozpoczęto z półgodzinnym opóźnieniem. Zespół wykazał się jednak niezmordowaną siłą woli. Zimno było tak, że para płynęła z ust. Lesław Sałacki ukryty z orkiestrą we wnętrzach pałacu nie widział aktorów, a technicy odcięli część reflektorów