Sędzia śledczy Porfir Piotrowicz stał się centralną postacią "Zbrodni i kary" przeniesionej na scenę przez Piotra Krakowskiego
Reżyser przyznał postaci Porfira moc, która podaje w wątpliwość jego człowieczeństwo. - I-i-i w Boga pan wierzy ? Przepraszam za taką natarczywość. - Wierzę - powtórzył Raskolnikow podnosząc wzrok na Porfirego. - I-i-i we wskrzeszenie Łazarza? - Wie-wierzę. Po co to panu? - Wierzy pan dosłownie? - Dosłownie. Ten drobny fragment "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego wyznacza linię, według której Piotr Krakowski dokonał adaptacji powieści. Reżyser zawęził jej topografię do pokoju na poddaszu, uznając Petersburg z placem Siennym za nieznaczący. Ograniczył liczbę postaci do czterech, pomijając wątki poboczne. Pozbawiając fabułę powieściowego rozmachu, odnalazł w niej dramatyczną rozprawę sędziego z mordercą. Wraz z Rodionem Raskolnikowem po dokonanej zbrodni wstępujemy do nędznej izby, w której czeka już śledczy Porfir Piotrowicz. Sąd ostateczny Raskolnikow Rafała Mikołajewskiego wchodzi sztywny, spięty, mnąc w dłoniac