U Kantora nie było gry. Nie wolno było grać, bo granie jest oszustwem. Pamiętam, jak nam tłumaczył: "Drodzy państwo! Na czym polega czynność happeningowa? Oto teraz piję kawę. To jest czynność życiowa, prawda? A jak się kawa skończy i ja wciąż będę podnosił do ust filiżankę? To będzie czynność
happeningowa. Tak będziecie robić"
Z Lesławem i Wacławem Janickimi rozmawia Monika Redzisz Styczeń 2011 roku, Kraków. Marcin Świetlicki w jednej z krakowskich kawiarni organizuje Gazetę Czytaną. Zaproszeni artyści mają po pięć minut, żeby zaprezentować coś publiczności. Ktoś czyta wiersz, inny pokazuje fotografię. Bracia Lesław i Wacław Janiccy, aktorzy teatru Cricot 2 Tadeusza Kantora, wchodzą na niewielką podświetloną scenę. Okazuje się, że z zawodu są szlifierzami diamentów, a także specjalistami w rytowaniu znaków rodowych w kamieniu i prowadzą w Krakowie zakład jubilerski. Zaczyna Wacław, specjalista od wyceny kamieni szlachetnych. Ostrożnie pokazuje publiczności niewielki kamień. "Proszę państwa - mówi - oto dwukaratowy brylant, najwyższa klasa czystości. Wartość - siedem tysięcy dolarów w karacie". Mówi, mówi i nagle ups! Brylant wypada mu z ręki i toczy się pomiędzy widzów! Konsternacja, ludzie się pochylają, szukają, ale trudno w tym przyćmionym świetle