Jeśli mam odwagę proponować sztukę, od której premiery, a właściwie polskiej prapremiery, upłynęło już cztery miesiące, to tylko dlatego, że ma ona wszelkie szanse po temu, by stać się światowym przebojem teatralnym. "Ławeczka" obiega właśnie sceny NRD, Bułgarii, Grecji, Francji i Japonii, żeby nie nudzić już wyliczaniem wielu scen radzieckich. Ta świetnie napisana komedia, która tak wspaniałe bawi widzów już od pierwszych minut, powoli, acz konsekwentnie przeradza się w dramat, który o mały włos nie kończy się samobójstwem jednego z bohaterów. Jest to dramat samotności dwojga osób, których w banalny, prymitywny, rzec by można, sposób połączyła parkowa ławka. Oboje zresztą znaleźli się tam świadomie szukając przygody, a może człowieka, ludzkiego odruchu. Nie czynili tego, jak filozof z latarnią, a raczej pod nią, charakteru tego spotkania autor bowiem nie ukrywa. "Ławeczka", to koncert na dwoje aktorów. Joanna Żółkowska stwor
Źródło:
Materiał nadesłany
Walka Młodych nr 9