EN

12.03.2008 Wersja do druku

Łatwo się mnie nie pozbędziecie

W wilczych stadach biegają wilki samotniki, mówi się na nie "pojedynak". Holoubek był głosem pojedynczym i nie do podrobienia - pisze Janusz Głowacki w Gazecie Wyborczej.

Czesław Miłosz zapytany kiedyś, co sądzi o przemijaniu, powiedział - "Jestem przeciw". Niewiele da się dodać. W teatrze, w czwartek skończyła się epoka. Taki aktor jak Holoubek rodzi się raz na sto lat. Pisze mi się to ciężko. Raz na jakimś pogrzebie Gustaw, słuchając mowy pożegnalnej jednego z żałobników, zauważył: "Zobacz, jak on czeka na aplauz i gratulacje". Nie odszedł ani nagle, ani młodo, nie był Rudolfem Valentino. Poza tym czasy się zmieniły. Na cmentarzu nie będzie samobójstw. Ale gdybym umiał, tobym się rozpłakał. Zamiast mnie w czwartek rano na Wiejskiej płakało całkiem sporo kobiet. Janeczka i Jadzia, które prowadzą kawiarnię Czytelnika, pani w kiosku z gazetami, Ania prowadząca księgarnię. Miały rację, odszedł ostatni z wielkich. Kiedy to piszę, za ścianą płacze Olena Leonenko - śpiewaczka. Jej spektakl był ostatnim, który Holoubek wyreżyserował. Płacze po ukraińsku, to znaczy raczej zawodzi jak porzucony pie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Łatwo się mnie nie pozbędziecie

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online/07.03

Autor:

Janusz Głowacki

Data:

12.03.2008