Chwała Jerzemu Grzegorzewskiemu, że namówił Jana Englerta do wystawienia na scenie narodowej "Dożywocia" Aleksandra Fredry. Jego Magnificencja Rektor Akademii Teatralnej poradził sobie z tym zadaniem wybornie, proponując żywe, skrzące się humorem widowisko. Najwyraźniej jednak tak skupił się na reżyserowaniu kolegów, że zapomniał o sobie. I można by przejść nad tym do porządku, gdyby nie fakt, że właśnie przyszło mu zagrać w tym spektaklu główną rolę. Wartka w intrydze, żywa w dialogach sztuka o nieustannej gonitwie za groszem wydaje się być ciągle aktualna. Prymitywny i chciwy, roztrzęsiony i zabiegany rodzimy kapitalista Łatka ma z pewnością wielu krewnych i wśród dzisiejszych nowobogackich. Nie brakuje też młodych Birbanckich czy Orgonów, którzy chcąc ratować majątek decydują się na wydanie córki za osobników o mocno podejrzanej reputacji. Jan Englert obiecywał na konferencji prasowej widowisko zrealizowane "po bożemu". Dodał t
Tytuł oryginalny
Łatce łatka
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 146