"Farnace" Antonio Vivaldiego w reż. Natalii Kozłowskiej Teatrze Królewskim w Starej Oranżerii w Warszawie na III Festiwalu Oper Barokowych "Dramma per musica". Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
W ramach III Festiwalu Oper Barokowych w Teatrze Królewskim w Starej Oranżerii w Łazienkach pokazano coś niebywale rzadkiego. Oper "rudego księdza", jak mówiono o Vivaldim, niemal wcale nie znamy, a był on mistrzem nad mistrzami. "Farnace" to historia typowa dla dawnej sceny, bo oparta na wydarzeniach ze starożytności. Władca Rzymu Pompejusz, satrapa, który tysiącami mordował jeńców, tu wykazuje się miłosierdziem nawet wobec nastających na jego życie. Ale cóż, opera ma swoje prawa, szczególnie jeśli opowieści towarzyszy piękna muzyka. Na czoło wśród wykonawców wybija się mezzosopran postaci tytułowej (Anna Radziejewska). Warto też posłuchać kontratenora Kacpra Szelążka, który po każdej arii zbiera owacje. Przedstawienie jest skromnie oprawione wizualnie, tym bardziej warto zauważyć, jak świetną imitację starożytnych zbroi obmyśliła autorka scenografii i kostiumów. Przede wszystkim jednak należy przez ponad trzy godziny słuchać muzyki w