- Uzależniałam się od skrajnych emocji. Wszystko musiało być albo bardzo kolorowe, bardzo ekspresyjne, albo było do dupy. Świat, praca, przyjaciele, chłopak. Kiedy nie żyłam na najwyższych obrotach, wydawało mi się, że nie żyję wcale - mówi MAGDALENA CIELECKA, aktorka Nowego Teatru w Warszawie.
Ma 36 lat. Niedawno przeszła trudną operację. Zwolniła. Magdalena Cielecka mówi, że teraz będzie egoistką, zacznie o siebie dbać. Ale nie przestanie pomagać chorym na raka. Wierzy, że umie zachęcić kobiety do badań profilaktycznych. Warto, bo co jest w życiu ważniejsze od samego życia. Twój STYL: Podobno płakałaś, odwiedzając dzieci chore na raka? Magdalena Cielecka: Tak. To robi wielkie wrażenie. Jeżeli narzekasz na swoje życie, bo ci się zepsuł samochód, tam rozumiesz, jakie to ma niewielkie znaczenie. Popłakałam się. Ale dopiero po wyjściu. Przy dzieciach nie chciałam okazać smutku. Po pierwsze nie byłam tam w roli głównej, nie moje emocje były najważniejsze. Zaprosiła mnie Ewa Gorzelak, aktorka, która założyła fundację, żeby wspierać chore dzieci. Poszłam tam, bo chciałam dać im radość. Żeby na chwilę te dzieci oderwać od szpitalnej rzeczywistości. TS: Udało się? MC: Dzieci były podekscytowane. Ale większ