"Romeo i Julia" w reż. Agaty Dudy-Gracz w Krakowskim Teatrze STU. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Wiedzieć, że pamięć jest tandetnym tingel-tanglem - to mało. Mieć ciemną pewność, jak Kantor ongiś, że proceder wywoływania wspomnień jest gestem szemranym, niezbyt czystym, zaludniającym wnętrze głowy indywiduami miernymi, podejrzanymi kreaturami, całym tym bagnem lichej scenografii, nieudolnie kalkującej domy i rzeczy dawno obrócone w ruinę, bagnem fatalnych aktorów, bez pardonu małpujących odległe twarze i gesty - to prawie nic. Ot, marność śrubek i zębatych kółek rozmontowanego zegarka. Masz niby wszystko, co trzeba - tylko nie wiadomo, która godzina. Masz wszystko, ale tykanie jest trupem. No, która godzina? Agata Duda-Gracz wyreżyserowała w teatrze Scena STU "Romea i Julię", uczciwie mówiąc - pokazała intymną wariację na temat Szekspirowskiego arcydzieła. Julia Dudy-Gracz przeżyła. Później przeszło bardzo wiele wiosen. Julia jest już staruszką. Niewiele lat przed nią. Lat? Minut raczej. Leży oto na szpitalnym wyrze żeliwnym i