"Dziki" jest jak ćwiczenia z odejścia i rozstania. Jak trudne i bolesne zmagania, w których gluty ciekną z nosa, piana toczy się z ust a spod pach czuć smród - o speltaklu "Dziki" w reż. Klaudii Hartung-Wójciak w Tetatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu pisze Dominik Gac, członek Komisji Artystycznej 25. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Do szkoły przyjeżdża teatr - informacja tego typu zwiastowała zazwyczaj katastrofę większą jeszcze niż szkolny wyjazd do teatru. Być może szanowni czytelnicy mają lepsze wspomnienia, ale ja do dziś pamiętam tragicznego (naprawdę) "Króla Edypa" w Domu Chemika w Puławach. Z przedstawień widzianych wcześniej w podstawówce i gimnazjum zapamiętałem jedynie salę gimnastyczną. Szczegóły wyparłem. Stojąc na korytarzu szkoły podstawowej nr 2 w Wałbrzychu, przypomniałem sobie te nieszczęsne doświadczenia i mimowolnie zadrżałem, lecz szczęśliwe są dzieci wałbrzyskie. W ich sali gimnastycznej zainstalowała się nie chałturnicza trupa wędrowna, a zespół Teatru im. Szaniawskiego wraz z "Dzikim" - przedstawieniem godnym pochwały choćby z tego powodu, że jego twórcy traktują młodszych widzów bez taryfy ulgowej. Odpowiedzialni za tekst reżyserka Klaudia Hartung-Wójciak i zespół aktorski, wiedzą doskonale, że jeśli rozmawiać z nastolatkiem o rze