Na scenie szaleją aktorzy w napomadowanych perukach i szykownych strojach, kurtyna podnosi się i opada we właściwym momencie, scenografia zmienia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Już od 90 lat Teatr Nowy przy ul. Dąbrowskiego pozwala poznaniakom przeżywać dramaty i śmiać się do łez. Kto za tym stoi? - pyta Marta Górna w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Czy publiczność jest zadowolona, czy nie, Krystyna Kordowska wie, mimo że nie ma jej na sali. Orientuje się po owacjach i głośnych oklaskach, które niosą się po korytarzu. W kasie poznańskiego Teatru Nowego pracuje od 20 lat. Wesele po "Weselu" Przez ten czas obejrzała wszystkie spektakle. Nie tylko dlatego, że to ją widzowie pytają, o czym jest przedstawienie i czy warto na nie iść. - To pani w kasie zbiera pierwsze recenzje - śmieje się. - Ale ja uwielbiam teatr. Mój ulubiony spektakl to "Poper" [na zdjęciu] - mówi Kordowska. - Ale podobało mi się też "12 gniewnych ludzi", mimo że normalnie gustuję w nieco lżejszym repertuarze. Przeżyła rządy kilku dyrektorów, ale twierdzi, że tym, co w ciągu 20 lat najbardziej zmieniło się w teatrze, jest... widownia. - Jest coraz młodsza. Ludzie, którzy przychodzili do nas jako młodzież, teraz wysyłają na spektakle swoje dzieci. Dziś dyrektorem jest Piotr Kruszczyński. Zależy mu nie tylko na mł