- Aktorów nie trzeba teraz przekonywać, żeby zagrali. Aktorzy siedzą w domu i spoglądają na telefon. I czekają na propozycje. Taki jest ich zawód, istnieją po to, żeby grać, takie jest ich życie. Gdy aktor nie gra, jest martwy. Teraz mógłbym zadzwonić do 95-letniej Niny Andrycz i powiedzieć jej, że jutro gramy np. w Ustrzykach Dolnych. I ona jutro już tam jest - mówi JACEK BŁAWUT, reżyser filmu "Jeszcze nie wieczór", kręconego w Domu Aktora w Skolimowie.
Gdy człowiek ma zmarszczki, to już ma coś. Co to jest za twarz - taka pupeczka bez bruzd? - twierdzi reżyser Jacek Bławut [na zdjęciu]. Przedpremierowy pokaz jego filmu "Jeszcze nie wieczór" w piątek o godz. 18.30 w Teatrze im. Mickiewicza w Cieszynie w ramach festiwalu Kino na Granicy. Marcin Mońka: O "Jeszcze nie wieczór" mówił Pan, że chciałby, aby po jego obejrzeniu młodzi ludzie natychmiast chcieli się zestarzeć Jacek Bławut, reżyser: Ale oczywiście nie są tak naiwni. Zresztą dla mnie od dawna są w życiu rzeczy ważniejsze niż film. Ważne, żeby sprawiać ludziom przyjemność. Żeby radość panowała, bo wtedy nie ma podziału na starych i młodych. Jak ktoś ma radość życia i pasje w sobie, to nie ma podziału na lata. Są młodzi, którzy są już starcami, i są starcy, którzy są młodzi. Tacy byli moi aktorzy - większość z nich przekroczyła dziewięćdziesiątkę, a ich zapał i energia dorównują energii młodych. A takie na przykł