Z Syreną zetknąłem się po raz pierwszy w 1947 r., kiedy jako wysłannik warszawskiej bulwarówki "Wieczór" pojechałem z grupą dziennikarzy do Łodzi na premierę szopki noworocznej pt. "Wgląd w rząd". Doznałem olśnienia. Cenzura wówczas jeszcze nie szalała, a więc można było usłyszeć, jak kukiełka polskiego "kapitalisty" śpiewała: "Lube UBE, ja ciebie lubię, jak jesteś na Kubie" - wspomina Zygmunt Broniarek w Trybunie.
Dziś, w sobotę, 15 grudnia, w teatrze Syrena i w Warszawie odbędzie się premiera spektaklu pt. "Powróćmy jak za dawnych lat" z okazji jego (teatru) 60-lecia. Nie będę jednak na tym przedstawieniu, ponieważ nie otrzymałem na nie zaproszenia, choć się o nie starałem "per FAX et NEFAS". "Wykształciuchy" wiedzą, o co chodzi, ale ponieważ są też inni, to wyjaśniam, że to gra słów odnosząca się do powiedzenia łacińskiego "per fas et nefas" - "wszelkimi środkami". Ale nic to, jak mawiał "mały bohater" Sienkiewicza, podobny pod względem wzrostu do... szkoda mówić! Natomiast mówić warto o teatrze Syrena. Powstał on, wbrew temu, co sugeruje jubileusz (60-lecie), nie w roku 1947, ale w roku 1945 w Łodzi jako teatr Miniatura Syrena. Jego założycielem był Jerzy Jurandot, twórca mnóstwa wspaniałych tekstów piosenek. To jego piosenka stała się tytułem dzisiejszej premiery. Z Syreną zetknąłem się po raz pierwszy w 1947 r., kiedy jako wysłannik warsz