EN

26.04.2024, 14:45 Wersja do druku

57. KONTRAPUNKT: recenzje Studenckiej Grupy Krytycznej (III)

„After All Springville”, „Społeczne SPA” i „XD dramma per musica”  – o spektaklach pokazywanych w ramach 57. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego KONTRAPUNKT piszą Magdalena Kubacka, Julia Tokarczyk, Maksymilian Barski.

Spektakl „XD dramma per musica”; fot. Wiktoria Ciesielska

Przedmioty odprzedmiotowione, czyli emancypacja wybuchającej skrzynki

Komiksowa historia, wyjątkowi bohaterzy i żywe reakcje publiczności – tak w skrócie można nazwać to, co wydarzyło się na scenie (i nie tylko) Teatru Lalek Pleciuga w ramach międzynarodowego konkursu formy na Kontrapunkcie. Spektakl AFTER ALL SPRINGVILLE jest jak pokaz magicznych sztuczek. Zawiera w sobie historie, które bawią, czasem wzruszają i, co najlepsze, do których opowiedzenia nie są potrzebne słowa.

Pierwsze, co rzuca się w oczy  to wielki, stojący na środku sceny dom z kartonu (wyglądający trochę jak z dziecięcego rysunku), a pierwszą postacią, którą poznajemy w tym trochę dziwnym, ale w jakiś sposób uroczym świecie jest skrzynka z bezpiecznikami. Pompuje ona różowy balonik, a później wypuszcza z niego powietrze. Już na tym etapie słychać pierwsze (jeszcze trochę nieśmiałe) śmiechy publiczności. Później poznajemy kolejne postaci. Osoby aktorskie wcielają się w przedmioty – chodzący na szpilkach stolik, wspomniana już skrzynka, chodząca na ludzkich nogach, kartonowe pudełko, które wypuszcza dym i kieruje w różne strony kartonową rurkę. Jest też postać mężczyzny, który wygląda całkiem zwyczajnie i trochę odstaje od reszty groteskowego świata. To on odpowiada za pierwszy dźwięk pojawiający się na scenie (otwiera grającą kartkę). Na skutek tego dochodzi do pierwszej interakcji pomiędzy postaciami. Od tego momentu historia osobnych dotąd bohaterów staje się wspólną.

Dźwięki w przedstawionym świecie są trochę jak impulsy do zmiany sposobu działania albo prowokują nowe działanie. Przedstawiony świat i co za tym idzie, język tego świata zbudowane są formą. Konwencja spektaklu, jego estetyka, a nawet dramaturgia mają wiele wspólnego z komiksowością. Kiedy już poznamy wszystkie postaci, jesteśmy świadkami tego, jak za pomocą małego jeżdżącego robota robią sobie zdjęcia. Powstający na scenie obraz wygląda trochę jak kadr z komiksowego zeszytu. W spektaklu ważna jest także dramaturgia, dynamika i rytm przedstawianej historii. Podobnie jak w wielu komiksach (zwłaszcza tych z superbohaterami), najpierw trochę poznajemy postaci jako osobne. Kiedy natomiast pojawia się mały impuls (np. w postaci grającej kartki), powoduje on wejście postaci w interakcje w różnych konfiguracjach. Gdy wszyscy już w miarę się znają, następuje duża scena zbiorowa – ostatnia statyczna poza, w której wszyscy są (jeszcze) szczęśliwi, i która równocześnie zapowiada szybką zmianę tego ładnego obrazka. Po scenie robienia zdjęć, wszystko zaczyna się zmieniać, a przedstawiony świat powoli zmierza w dystopijnym kierunku. Skrzynka z bezpiecznikami  co jakiś czas wybucha, ze stolika spadają kwiaty i tłucze się wazon. W końcu po serii transformacji, kiedy każdy z bohaterów wydaje się martwy, widzimy uderzającą kulminację – kolorowe “rury”, w które pompowane jest powietrze (niczym dmuchane zamki z festynów dla dzieci) zaczynają zalewać scenę a z czasem także publiczność.

Groteskowa forma spektaklu wytwarza pozornie komediowy efekt. Spektakl nie jest jednak tylko zabawny, pojedyncze interakcje postaci bywają naprawdę poruszające i rozczulające. W tej całej konwencji sztuczek i śmiechu łatwo jest nie zauważyć, że tak na prawdę obserwujemy proces całkowitego zniszczenia. Ostatecznie wszystkie postaci, razem z otaczającym je światem zostają wchłonięte przez rozrastająca się „formę”. Świat wyemancypowanych przedmiotów ostatecznie się kończy tak jak spektakl. Chociaż może nie jest to apokaliptyczny rozkład świata a jedynie przeformułowanie jego struktur, ewolucja gatunków? Jakkolwiek nie odczyta się tej końcowej sekwencji, interakcja i możliwość poznania tego wyjątkowego miejsca pozostawiają publiczność z uśmiechem na twarzy.

Magdalena Kubacka – studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim

Wszyscy potrzebujemy SPA

Zamknij oczy. Weź głęboki wdech i wydech. Wdech i wydech. Są to codzienne czynności, które pomagają odpocząć i nareszcie poczuć zasłużony relaks. Pozwalają rozluźnić napięte ciągłym wysiłkiem ciało. Pomagają, ale tylko naszemu fizycznemu organizmowi. Jak natomiast możemy pomóc zregenerować społeczne ciało? To, które ciągle narażone jest na wymęczenie, niezależnie od naszego zaangażowania w społeczną walkę i aktywizm?

W trakcie spektaklu znajdujemy się w faktycznym spa – ośrodku, który ma na celu pomóc nam w regeneracji i relaksie. Zabieg rozpoczynamy od nawilżenia dłoni, a następnie wyładowania napięcia w różnych częściach ciała za pomocą prostych ćwiczeń. Napięcie zbiera się w naszym organizmie podczas codziennych obowiązków, zadań, ale przede wszystkim ciągle otaczającej nas sytuacji społeczno-politycznej.

Akcja w Społecznym SPA odgrywa się na dwóch płaszczyznach, których największą różnicą jest metoda komunikacji. Z początku znajdujemy się w relaksującym ośrodku, stworzonym dla regeneracji, w którym mówią do nas aktorzy-pracownicy. Jednak w trakcie zmieniają się nie tylko światła i nastrój sceniczny, ale również sposób dialogu między aktorami a publicznością. Wraz z wyświetlanymi z projektora obrazami z różnych protestów, pojawia się intensywna muzyka i światła stroboskopowe. Spokojne spa zmienia się w chaos. Aktorzy przestają mówić i komunikują się z nami bezpośrednio za pomocą choreografii – swoim ciałem. Pokazują trud, zmęczenie i walkę, jaką toczy wiele osób, aby chronić prawa do własnego ciała czy lepszą przyszłość nas i naszej planety.

W społecznej walce chodzi przede wszystkim o ciało. Gdyby nie ono, aktywiści nie byliby zauważeni. To nim i za jego pomocą walczą, leżą, stoją w ramach protestu. Jest to jedyny sposób na realne urzeczywistnienie się, ukazanie obecności – swojej i problemu, z którym lub o który walczymy. Ciało staje się narzędziem wymagającym największej opieki. O ile jesteśmy w stanie zregenerować fizyczne zmęczenie organizmu, o tyle nie znaleźliśmy jeszcze metody na uwolnienie się od społecznych napięć. Z pomocą przychodzi Społeczne SPA, ale czy aby na pewno?

Od samego początku aktorzy, grając w konwencji spa, z uśmiechem, podchodzą bardzo blisko publiczności i wykonują czynności mające na celu pomóc w zrelaksowaniu się. Ich uśmiech jest jednak tylko iluzją, grą pozorów. Nie przypomina prozaicznej życzliwości, ale zinstytucjonalizowane zachowanie. Co potwierdzają późniejsze propozycje leczenia „chorób” z jakimi zmagają się goście spa. Posługują się przejrzystymi symbolami, aby przedstawić społeczne problemy, a reakcją instytucji spa jest hurtowe przypisywanie znanych, często nietrafionych leków.

Oczywiście słowo jest także niezwykle istotne w ramach wielu akcji społecznych. Słowo, które towarzyszy wielu protestującym na transparentach podczas marszów. To jednak ciało jest fundamentem wszystkich działań, podstawą wywalczenia zmian i to ono wystawione jest na największe zmęczenie, ból. Dlatego wychodzimy ze Społecznego SPA z myślą zawartą na wizytówce, którą aktorzy rozdali widzom przy wyjściu - „Działania informacyjne to za mało”.

Maksymilian Barski – student filologii polskiej na Uniwersytecie Szczecińskim

Emotikon symbolizujący śmiech bądź rozbawienie

Spektakl XD Dramma per musica to nieoczywista propozycja Teatru Współczesnego w Szczecinie. Osoby reżyserujące – Agnieszka Matlingiewicz i Jacek Sotomski umieszczają akcję w przestrzeni opisywanej przez postacie jako w piwniczną kanciapę wspólnoty mieszkaniowej. Scenografia jest nieskomplikowana i wydawałaby się nawet szkolna w swojej prostocie, ale współgra z przewrotnością całego spektaklu. Na ścianach wisi materiał, w lewym rogu sceny jest łańcuch oraz ,,drzwi obrotowe”– dzięki nim na scenie wszystko w trakcie przebiegu jeszcze bardziej się „kręci”.

W spektaklu wykorzystano pastę Winda autorstwa Malcolma XD. Na podstawie tego krótkiego tekstu stworzono pięćdziesięciominutowy spektakl. Przebieg podzielony jest na dwie retrospekcje i cztery akty, a każdy z nich zaczyna się krótką zapowiedzią. Paweł Niczewski w roli konferansjera i mieszkańca przeprowadza nas przez całą historię blokowych inwestycji. Wszyscy bohaterowie wypowiadają się w pierwszej osobie, ale słowa, które padają z ich ust, niekoniecznie należą do granej przez nie postaci.

Cały przebieg spektaklu jest pokrzywiony, pokręcony i powyginany w rytm remiksu muzyczki przypominającej mikroskopijny fragment opery zapętlony na śmierć. Bohaterowie ubrani są w pseudobarokowe stroje, na które składają się: pióra, falbany, gorsety, wysokie ramiona. Ich twarze są lekko pobielone, usta wymalowane na czerwono, a każdy posiada chociaż jedną dorysowaną muszkę. W strojach wszyscy są bardzo wytworni, a jednocześnie  wykreowana sytuacja jest dość absurdalna. Całość jest trochę jak wizyta w Wersalu – co nie powiesz, to dowyglądasz, a w piwnicach obok i tak leży syf, którego nikt nie zamierza sprzątać, choćby kosztem było potknięcie o jakiś śmieć. Wspólnota mieszkaniowa spotyka się, aby omówić naglące sprawy w bloku. Tym razem pada na wymianę windy. Zbiór charakterów, który reprezentują postacie na scenie, jest bardzo różny, a zarazem uniwersalny. Czy wstawisz bohaterów do bloku nr 5 czy 12, z pewnością znajdziesz tam odpowiedniki danych osobistości blokowych.

Aktorzy cztery razy prezentują przed nami jedną scenę – odwiedzin dyrektorki od wind, której wizyta jest zapowiedzią modernizacji dźwigu osobowego. Celem prezentacji jest przedstawienie różnicy pomiędzy starym a nowym rodzajem metalu wykorzystywanego do produkcji wind. Stary jest niewandaloodporny, a nowy… na nowym nie napiszesz kluczem ,,CHWDP”. Dialogi podczas pierwszych scen prezentowane są w formie śpiewanej, z podziałem na głosy. Wszyscy krążą wokół siebie tańcząc, jednocześnie powyginani, jakby zostali nakręceni, a ich postać w pozytywce posiadała nienaturalne zacięcia, które narzuca jej mechanizm. Z każdym kolejnym nakręceniem system coraz bardziej się psuje. Postacie są coraz mniej zaangażowane w działanie i odmawiają brania udziału w tej farsie. Każda kolejna scena narzuca na widza inny klimat, wszystko dzieje się na tyle blisko, że oglądającym trudno uwolnić się od spojrzenia aktorek i aktorów. Popisowo prezentuje się Dozorca (Arkadiusz Buszko) w stroju czarnego karalucha, który wykonuje ,,arię” zapowiadającą panią dyrektor.

Wszystkie elementy tego teatralnego tworu, choć absurdalnie ze sobą połączone, nie potrzebują wyjaśnień. Z perspektywy GenZ tekst Malcolma XD i jego tematyka już nie śmieszy tak jak zasiadających obok na widowni milenialsów, ale doceniamy starania.

Pisanie o tym spektaklu to trochę jak tłumaczenie mema… Memów się nie tłumaczy.

Julia Tokarczyk – studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim 

Studencka Grupa Krytyczna to międzywydziałowa i międzyuczelniana grupa, która zawiązała się w ramach 57. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego KONTRAPUNKT.

 

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Magdalena Kubacka, Julia Tokarczyk, Maksymilian Barski

Data publikacji oryginału:

26.04.2024